Postrzegane jako bogate źródło witamin, symbol zdrowia, zdrowego odżywiania, substytut słodyczy. Są wprawdzie ważną składową diety, ale nie można ich stosować bez ograniczeń.
Dotyczy to zwłaszcza wszystkich będących na bakier z prawidłowymi poziomami cukru, a także osób chcących odżywiać się zdrowo, w sposób zbilansowany.
Ludzie niemający cukrzycy, a jedynie walczący z nadwagą również muszą być czujni: owoce mogą bowiem potęgować uczucie głodu, a to z kolei zupełnie nie sprzyja utracie kilogramów i sprawia, że dieta staje się nagle o wiele mniej przyjemna… I trudniejsza do zniesienia.Pamiętając o tym, trzymamy się kilku zasad, chociaż, jak już dokładnie sprawdziliśmy, spożycie owoców nie ma najmniejszego wpływu na poziomy glukozy Darka.Odpowiednia pora.
Nie jemy ich zbyt późno, a w żadnym wypadku na chwilę przed położeniem się spać. Zresztą konsekwentnie pilnujemy, żeby 2 godziny przed snem nie jeść zgoła niczego… Wbrew pokutującemu przesądowi, że dobrze zjeść „jabłuszko dla zdrowotności” tuż przed zaśnięciem…
Według słów dietetyka, u którego byliśmy na konsultacjach – obciąża to układ trawienny bardziej niż takie samo jabłko zjedzone wciągu dnia, bo w trakcie snu trawienie (jak i wszystkie procesy życiowe) odbywa się wolniej, a z kolei owoce dość szybko fermentują…
Nie wnikam, jakie to ma dokładne przełożenie na metabolizm naszego organizmu. Pamiętajmy jednak, że owoce mogą wszakże potęgować głód, więc wstawanie w środku nocy i poszukiwanie skarbów w lodówce jest mało eleganckie – i na tym poprzestańmy… Owoce jemy raz dziennie, do godziny 14.00.
Odpowiednie porcje.
Oprócz pory jedzenia, ważną kwestią jest ilość. Ile śliwek zjeść? Czy jedna to nie będzie aż nadto? A może lepiej od razu 5 kg? A jabłek? Gruszek? Porzeczek? Cukry proste (fruktoza) zawarte w owocach są łatwo i szybko przyswajalne, przez co u diabetyków nadmiar zjedzonych gruszek, czy malin może powodować wahnięcia glukozy, a u nie-diabetyków – ów wzmożony głód…
Zaś u wszystkich – pewne dolegliwości znane przede wszystkim z dzieciństwa. Być może w ustaleniu bezpiecznej wielkości jednorazowej porcji pomocna będzie zasada pięści, którą stosujemy, i którą wskazał nam dietetyk.
Otóż jednorazowo zjadamy tyle śliwek, porzeczek, winogron, ile zdołamy pomieścić w dłoni. Brzoskwinię, gruszkę jabłko z kolei – wielkości naszej pięści. Jeśli są większe, zjadamy je po prostu na raty…A co z bananem?
Oczywiście, kryterium to orientacyjne, dające jednak pewien ogląd, jaka porcja jest mniej więcej bezpieczna dla cukru i kilogramów.Surowe i niezbyt dojrzałe.
Zasada pięści nie ma niestety zastosowania do owoców kandyzowanych, suszonych, gotowanych… Po systematycznym zjadaniu po garści rodzynków lub suszonych daktyli, glukoza zapewne poszybuje niczym rekordzista świata w lotach narciarskich, a i ubytek kilogramów nieco przesunie się w czasie…
Pamiętając o tym, nigdy nie stosowaliśmy tego rodzaju praktyk, co jednak nie oznacza, że wydłubujemy rodzynki z ciasta, czy wiśnie z galaretki. Nie. Po prostu przetworzone jemy sporadycznie i w małych ilościach. I to nawet nie dlatego, że zalecane są owoce nie dość że surowe, to w dodatku nieprzejrzałe (zawierające większe ilości fruktozy). Przetwory są dla nas po prostu zbyt słodkie.
Nie dramatyzujemy także kwestii dojrzałości lub niedojrzałości, chociaż w pierwszej fazie obserwacji zachowania glukozy trzymaliśmy się tej zasady dość mocno. Skoro jednak glukoza nie wariuje… Tym bardziej, że owoce niedojrzałe mogą powodować wspomniane dolegliwości znane głównie w dzieciństwie…
Diabetykom zaleca się jedzenie przede wszystkim czereśni, grejpfrutów, gruszek, jabłek, dozwolona jest także pomarańcza, czarna porzeczka, borówki, truskawki, granat, maliny. Na cenzurowanym jest banan i słodkie winogrona. Jednakże nie zauważyliśmy, żeby akurat ich zjedzenie, oczywiście w rozsądnej ilości, miało znaczące przełożenie na wysokość wskazań gleukometru, tj. przekroczenie poziomów dopuszczalnych po jedzeniu.
W odniesieniu do owoców nie trzymamy się kurczowo klasyfikacji pod kątem zawartej fruktozy. Przede wszystkim przestrzegamy zasady, ażeby nie jadać ich zbyt późno i w zbyt dużych porcjach. I to wystarczy.
Najczęściej przygotowuję sałatkę owocową, złożoną głównie z jabłek, gruszek, śliwek, kiwi, brzoskwiń, nektaryn, kaki, mango lub melonów – zależnie od tego, co tam mam aktualnie pod ręką. Kombinacja w sumie jest dowolna. Całość posypuję miętą, do smaku, albo cynamonem (odmiany cejlońskiej) mającym ponoć działanie obniżające poziom cukrów.
Już biblijna historia Adama i Ewy sugeruje, że skutki jedzenia owoców mogą być różne i niekoniecznie zgodne z oczekiwaniami. Po prostu Adam z Ewą zjedli o jedno jabłko za dużo i w dodatku nie to, które należało…
Jabłko stało się też pośrednią przyczyną upadku i całkowitego zniszczenia mitologicznej Troi (złote jabłko z napisem „Dla najpiękniejszej”, spór między boginiami, Parys rozjemca, Helena, oblężenie Troi, Odyseusz, koń trojański, pożoga i katastrofa etc,etc). Tyle mityczne, kasandryczne wizje. Na szczęście w odchudzaniu nie mają aż tak szerokiego odzwierciedlenia. Aczkolwiek, stosujący tzw, dietę redukcyjną, muszą się czasem zmierzyć z mitem.
Jest nim przekonanie, że owoce są bardzo zdrowe i można je jeść bez ograniczeń, o dowolnej porze, nawet przed snem.