Człowiek jest tym, co zje…

Akurat filozofia Feuerbacha nie jest mi specjalnie bliska. Uważam, że naturalizm ogranicza, spłaszcza naszą percepcję świata.
A jednak to kultowe już zdanie uznaję za jak najbardziej słuszne, choć w kontekście nieco innym niż zostało ono wygłoszone.

Można oczywiście mówić o cechach genetycznych w rodzinie, o tempie życia, stresie itp. A prawda jest taka, że wszyscy zapomnieliśmy w rozwijającym się cywilizacyjnie świecie, że jesteśmy jego elementem, który musi się poddać pewnym cyklom biologicznym – a nasze organizmy nie funkcjonują aż tak inaczej niż 50 czy 100 lat temu.

NADWAGA A MODEL ODŻYWIANIA

Dlaczego nasze babcie gotowały, piekły i przygotowywały słodkości samodzielnie? Bo było to zdrowsze, wiadomo z czego powstało i jedliśmy tak jak powinno się jeść  – 5 posiłków dziennie.

Jeszcze dziś we współczesnych wydaniach „Kuchni polskiej” są jadłospisy, uwzględniające: I śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja. Jest więc 5 posiłków, które nie powinny być aż tak obfite, jak to bywa po całym dniu niejedzenia, gdy chcemy wyrwać klamkę z lodówki.
To gubiło mnie, gubiło mojego męża, który coraz częściej zapadał na grypy, przeziębienia, bolała go wątroba.

ZMIANA STYLU ŻYCIA

O zmianie stylu życia zadecydowały 2 czynniki:
• wzrost poziomu cukru u męża
• poważne problemy z kręgosłupem u mnie

Oczywiście mój małżonek początkowo twierdził, że źle go zbadano
– „nie mam żadnej cukrzycy”, „teraz jest moda na szukanie chorób”, „cukrzyca jest modna jak alergia” – to tylko niektóre z wygłaszanych przez niego wzniosłych sentencji. Nic się nie odzywałam, ale przeszukałam zasoby „Wszechwiedzącego” (tj. „wujka Google”) i postanowiłam spróbować zastosować znalezione tam zasady żywienia w naszym domu. Całe szczęście, że mąż nie kwalifikował się jeszcze do insuliny (ale byłby wtedy cyrk), a otrzymał jedynie tabletki stymulujące wchłanianie cukru, wobec czego postanowiłam nie liczyć kalorii, ale ograniczyć ilości, jeść owoce najpóźniej do 14.00 – 15.00, przygotowywać śniadania w domu, a także kanapki i przekąski do pracy.

Muszę zaznaczyć, że kuchnia była moim żywiołem od dziecka.
Dzięki mojej mamie, ale także niezrównanej babci Annie. Spędzając w dzieciństwie niezapomniane wakacje u babci, nauczyłam się gotować i piec. Nie z „półfabrykatów”, ale z dobrych surowców spożywczych. Nie było to dla mnie więc trudne, a osoby o niewielkim doświadczeniu w kuchni, wykorzystujące zupki z torebki czy gotowe dania ze sklepowej zamrażarki gorąco zachęcam do przeprowadzania samodzielnych prób kulinarnych, zaczynając od dań prostych, takich jak np. zupa jarzynowa krem, czy pierś z kurczaka gotowana w jarzynach.

Każdy – nawet nieobyty w kuchni człowiek jest w stanie przygotować prostą surówkę czy sałatkę. A że na początku coś się przesoli, przypali albo pojawi się dorodny zakalec w pierwszej babce? To i co z tego?
W końcu na pewno będzie lepiej.

NADWAGA, OTYŁOŚĆ, CUKRZYCA…
LEKARSTWEM POWRÓT DO KUCHNI PRABABCI?

Patrząc na przykładowe jadłospisy dla diabetyków zaczęłam przypominać sobie, jak w dzieciństwie – czy to babcia, czy mama – na I śniadanie gotowały mleczną zupę, na II śniadanie – jajko lub kolorowe kanapki, na obiad – pożywną zupę i drugie danie, jarskie lub mięsne, albo i rybne z surówkami. Długo w moim rodzinnym domu i u babci między 16.00 i 17.00 jadło się podwieczorek. Na przykład kisiel, budyń, owoce, kawałek domowego ciasta… Oczywiście wieczorem była kolacja, gdzie królowały kanapki lub pasty domowej roboty kładzione na chleb przybrany pomidorem, ogórkiem kiszonym lub konserwowym, czy wreszcie domowe sałatki z kiełbaskami na gorąco. I nie były to góry jedzenia, ale też babcia i mama pilnowały, żebyśmy nie podjadali między posiłkami, żeby w domu nie było kilogramów słodyczy. A kisiel, budyń czy galaretkę owocową przygotowywały same, nie korzystały z gotowców z torebek. W domu gotowało się kompoty, w lecie przygotowywało się lemoniadę… Była też prawdziwa gotowana kawa zbożowa (najlepsza na upalne dni)…


Jakże bardzo przypominało to żywienie osób z cukrzycą – chorobą cywilizacyjną XX i XXI wieku. Był to po prostu model w dużej mierze oparty o zasady piramidy zdrowego odżywiania.

Efekty tzw. diety dla osób z cukrzycą plus ruch, ćwiczenia rehabilitacyjne okazały się zaskakujące – mój mąż zaczął niknąć w oczach, a ja też zaczęłam gubić kilogramy.
Jak się okazało, nie wymagało to aż tak wielu wyrzeczeń – tylko zmiany przyzwyczajeń żywieniowych i odrzucenia zbędnych „śmieci” spożywczych np. chipsów, nadziewanych pralinek, czekoladek, tłuszczów utwardzanych, panierek itp.

Nasi znajomi, rodzice, sąsiedzi byli zdumieni, że aż tak bardzo się zmieniliśmy podobno w dość krótkim czasie, ale pewne artykuły odrzuciliśmy już wcześniej, gdy mąż zaczął mieć problemy z wątrobą. Gubiła nas głównie miłość do słodyczy i nieregularność posiłków.

Warto zmienić swój styl żywienia, wrócić do tych zasad, które wypracowali nie lekarze, nie dietetycy – ale poprzednie pokolenia, czyli prababcie, babcie i mamy. Nasi przodkowie żyli bardziej w zgodzie z biologicznym zegarem, przestrzegając zasad życia z przyrodą. A nie przeciwko niej, czyli tak naprawdę przeciwko samym sobie.