Dieta czekoladowa

Nie należy do najpopularniejszych diet w internecie, ale jej odnalezienie przyniosło nam wiele radości, zwłaszcza mężowi. Traktujmy ją jednak jako swego rodzaju ciekawostkę, nie zaś antidotum na nadmiar masy. Nie jest to chyba poważny sposób odchudzania, chociaż założenia tej metody faktycznie mogą przypaść do gustu.
Jeśli wierzyć twórczyni diety – Ruth Moschner –  gorzka czekolada, spożywana w odpowiednich ilościach i połączona z odpowiednimi produktami, pozwala gubić niechciane kilogramy,  a ponadto łagodzi stres towarzyszący większości kuracji odchudzających. Pamiętajmy jednak, że (podobnie jak w przypadku wszelkich cudownych i mniej cudownych suplementów diety) samo jedzenie gorzkiej czekolady nie gwarantuje, że schudniemy choćby i 10g (a następnie nie przytyjemy np.10 kg w miesiąc po kuracji) bez  stosowania kilku uniwersalnych zasad zdrowego odżywiania… I choćby minimalnej aktywności fizycznej
Wróćmy jednak do diety czekoladowej:

  • Zakłada spożywanie maksymalnie 6 kostek gorzkiej czekolady w ciągu dnia (ograniczenie ma związek z jej kalorycznością – c.a. 554 kcal w 100 g, a także z faktem,  że zawiera znaczne ilości fenyloetyloaminy – składnika psychoaktywnego, który może spowodować uzależnienie).
  • Nie zjadamy od razu całej dozwolonej porcji, rozkładając ją równomiernie na cały dzień ( staramy się zjadać ostatnią dawkę pomiędzy 16.00-18.00, mimo że kończymy dzień żywieniowy najpóźniej o 20.00, )
  • Jemy ją przed (1/2-2h) śniadaniem i obiadem, i jak już wspomniałam w godzinach popołudniowych (podwieczorek) – nigdy zaś po posiłku, zwłaszcza bezpośrednio – szczególnie dotyczy to osób mających problemy ze zbyt wysokim cukrem (deser , nawet jeśli będzie nim gorzka czekolada, może zadziałać jak katalizator)
  • W trakcie diety czekoladowej przestrzegamy zasad zdrowego odżywiania
  • Spożywamy zbilansowane posiłki 5 razy dziennie.
    W naszym jadłospisie powinny znaleźć się produkty bogate w pełnowartościowe białko i błonnik pokarmowy (lub inne substancje balastowe, potrzebne do prawidłowego przebiegu procesów trawienia).
  • Wsparciem dla procesu odchudzania będą przyprawy, które wykazują tendencję do przyspieszenia procesu spalania tkanki tłuszczowej. Są to: chili, imbir, cynamon, kardamon.
  • Rezygnujemy z innych rodzajów słodyczy
  • Elementem kuracji powinna być także aktywność fizyczna


Jak zapewniają dietetycy, w rezultacie możemy schudnąć od pół do 3 kilogramów w ciągu tygodnia.

WAŻNE!  Kakao może uczulać. A zatem osoby skłonne do alergii przed zastosowaniem diety czekoladowej powinny pomyśleć o wykonaniu próby uczuleniowej. Z kolei osoby z cukrzycą t2 – powinny bacznie obserwować zachowanie poziomów glukozy!
Innymi słowy, jak roztropnie zauważył Darek – właściwie już od dłuższego czasu jesteśmy na diecie czekoladowej. Zasadniczo nie ma w niej nic, czego nie robilibyśmy wcześniej,  przed jej odkryciem. Bo i liczba posiłków, i ich składniki, i aktywność… Gdzieś w czeluściach internetu odkryliśmy szczegółowe jadłospisy dzienne – nie wydaje nam się jednak, by były one konieczne do zastosowania. Powiedzmy sobie szczerze, czekolada jest osłodą, w dosłownym tego słowa znaczeniu, trudów i dyskomfortu związanego ze zmianą zwyczajów żywieniowych. Sprawia przy tym, że odchudzanie staje się bardziej znośne – nie odczuwamy, co już też wcześniej sygnalizowałam, poczucia straszliwej „krzywdy dziejowej” i niesprawiedliwości losu.
„Stosujemy dietę czekoladową…” Prawda, że brzmi to dobrze?

powrót do
Słodycz gorzkiej czekolady

Zalety gorzkiej czekolady

Dlaczego warto jeść gorzką czekoladę podczas stosowania diety odchudzającej?
Z kilku powodów:

  • pomaga psychicznie, zmniejszając stres, który towarzyszy (zwłaszcza łakomczuchom) podczas stosowania diet na odchudzanie,
  • hamuje apetyt na potrawy słodkie, tłuste i słone (tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze),
  • daje uczucie sytości na dłuższy czas,
  • posiada pewne właściwości odchudzające
  • przyspiesza metabolizm, co powoduje lepsze spalanie tłuszczu,
  • zmniejsza odkładanie się tłuszczu w okolicach talii i brzucha,
  • zawiera teobrominę i teofilinę — substancje, które ułatwiają spalanie tkanki tłuszczowej,
  • zawiera kofeinę — substancję pobudzającą, która daje energię do intensywnych ćwiczeń fizycznych i przyspiesza metabolizm kwasów tłuszczowych,
  • zawiera błonnik pokarmowy (około 10 gramów w 100 gramach czekolady),
  • zawiera przeciwutleniacze, które poprawiają pracę naczyń krwionośnych, a w rezultacie minimalizują ryzyko powstawania zakrzepów,
  • poprawia krążenie krwi,
  • usprawnia funkcjonowanie serca,
  • ma pozytywny wpływ na układ nerwowy,
  • ma niski indeks glikemiczny, dlatego następstwem jej zjedzenia jest wolne tempo wzrostu poziomu cukru we krwi,
  • hamuje procesy starzenia dzięki właściwościom antyoksydacyjnym.

    powrót do

    Słodycz gorzkiej czekolady

Czekolada – ale jaka? (kryteria wyboru)

Czekolada czekoladzie nie jest równa.  Znalazłam kilka kryteriów wyboru tej dobrej i postanowiłam je skonfrontować z naszymi spostrzeżeniami:

Dobrej jakości czekolada zawiera cukier, nie zaś syrop glukozowo-fruktozowy.
Bezspornie. Kupujemy tylko te słodzone cukrem, nie zaś innymi substancjami słodzącymi (choćby nawet były fit lub dedykowane tylko dla diabetyków). Przy czym czekolada gorzka
w porównaniu z innymi słodyczami tego cukru zawiera relatywnie najmniej.
Powinna zawierać minimum 70% kakao, najlepiej jednak 90 - 99%.
Preferujemy czekolady o zawartości kakao 81 -85% i wyższej. Biorąc pod uwagę wcześniejsze zamiłowania słodyczowe Pana Męża oraz potencjalną skłonność jego glukozy do wylatywania ponad poziomy uznałam, że proponowanie mu czekolad 70% nie gwarantuje, że nie sięgnie ponownie po czekoladki mleczne. Wyższa zawartość kakao, a niższa cukru spowodowała, że po okresie abstynencji i wdrażania się do jadania czekolady 83% - gorzka czekolada jest dla niego słodka, zaś mleczna - zbyt słodka... Można? Można.
Powinna rozpływać się w ustach.
Z tym generalnie jest problem. Odnoszę wrażenie, że dzisiejsze czekolady są o wiele bardziej kleiste i oleiste niż jeszcze 15-20 lat temu. Może to zasługa dodawanego oleju sojowego czy palmowego? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby występowały w składzie czekolad wcześniej... A składy produktów czasem czytywałam, choć w nieco innym niż dzisiaj celu... Bardziej z ciekawości..
W każdym razie nie widzimy tu specjalnej róznicy pomiędzy markowymi czekoladami Lindt i belgijskimi z jednej strony, a tańszymi hipermarketowymi markami własnymi- z drugiej. Pionierem nowej technologii wzbogacania czekolady olejami była, jak mi się zdaje, jeszcze jugosłowiańska firma Kras i jej wyroby z serii Tom i Jerry - już lekko kleiste. Ale panował wtedy kryzys (lata 80-te XXw.), człowiek nie wybrzydzał, nie gardził nawet wyrobami czekoladopodonymi, mającymi się do czekoladowych mniej więcej tak, jak krzesło do krzesła elektrycznego.
Dobrej jakości gorzka czekolada ma błyszczącą powierzchnię.
Chyba tak; nie jesteśmy jednak aż takimi koneserami, żeby to dostrzegać.
Dobrej jakości gorzka czekolada pachnie czekoladą, a nie kawą.
Trudno powiedzieć... Kawa teraz też pachnie nieco inaczej niż dawniej. Z pewnością jednak nie są to zapachy pamiętane z dzieciństwa.
Po jej przełamaniu miejsce złamania jest gładkie.
Jest to dla nas zbyt subtelne. Najczęściej odłamują nam się nierówne tafelki, więc nie mówmy o gładkich.
Pod wpływem wahań temperatury nie pokrywa się białym nalotem, wykrystalizowanym tłuszczem ( a to może świadczyć albo o niewłaściwym przechowywaniu, albo o kiepskiej jakości użytego do produkcji kakao).
Wydaje mi się, że to dość zwodniczy wyróżnik, gdyż producenci dokładają wszelkich starań, by zjawisko pojawiania się nalotu wyeliminować - bez stosowania kakao w pierwszym gatunku.
Czekolada należy do produktów, które - wg Belgijskiej Agencji ds. Żywności, mogą być spożywane, mimo że przekroczyły datę ważności (do 2 miesięcy po upływie terminu, pod warunkiem odpowiedniego przechowywania w suchym, zaciemnionym miejscu i w szczelnym opakowaniu.Czekoladę można ponadto zamrozić, jednakże przed upływem terminu przydatności do spożycia.
Zupełnie się z tym nie zgadzamy. Uważamy, że pożądane walory smakowe czekolady zaczynają zanikać już w okresie ostatnich 3 miesięcy przed upływem okresu ważności (staje się jakby bardziej mdła i oleista). Może to tylko subiektywna ocena - w każdym razie do koszyka wrzucamy tylko te czekolady, którym do przekroczenia okresu ważności brakuje min. 6 miesięcy. I wydaje nam się, że mają i lepszy smak, i lepszą konsystencję.

powrót do
Słodycz gorzkiej czekolady

Jaką czekoladę wybrać?

Najlepiej dobrą 🙂 .Smaczną, Świeżą. I taką nie za bardzo tuczącą. Najlepiej zatem sięgać po czekoladę o jak największej zawartości kakao, mimo iż początkowo może to budzić sprzeciw naszych kubków smakowych, nie zawsze lubiących cierpkie słodycze.
Jednak takie czekolady są, jeżeli można tak powiedzieć – zdecydowanie najzdrowsze. Mają stosunkowo niskie IG (spośród słodyczy gorzka czekolada zawiera najmniejszą ilość cukru), co, zwłaszcza dla diabetyków wcale nie jest takie najgorsze, gdyż po jej zjedzeniu poziom cukru we krwi wzrasta stosunkowo wolno. Zawarte w nich kakao wydatnie ponoć wspomaga procesy metaboliczne, dzięki błonnikowi, kofeinie i jakiemuś tajemniczemu zwiazkowi roślinnemu, epikatechinie (jak ktoś kiedyś zgrabnie go nazwał), wspomagajacej intensywność wytwarzania energii niezbędnej do spalania zbędnych kalorii.
Epikatechina jest zarazem przeciwutleniaczem, a ponadto ma niwelować skutki udaru mózgu (niestety, w mlecznej czekoladzie prawie nieobecna, z racji cierpkiego smaku usuwa się ją w procesie produkcji, a ponadto niweluje ją mleko). I są to chyba wystarczająco ważkie argumenty, uzasadniające preferowanie czekolady gorzkiej, kosztem wyrobów z czekolady mlecznej, czekolad z dodatkami (orzechy, migdały, rodzynki itp.) i słodkimi posypkami (np karmel), a zwłaszcza czekolad nadziewanych.
Czekolady nadziewane mogą być przyczyną niejednej niespodzianki natury, można powiedzieć egzystencjalnej… Mąż kiedyś zaczął studiować skład jakiejś takiej czekolady z kawałkami malin, przybierając minę, jaką zapewne miał Witkacy, przeżywający zdumienie metafizyczne, wynikające z odkrycia faktu swojego istnienia. Gdy zainteresowałam się tym dość osobliwym wyrazem twarzy Darka, wyjaśnił, że w czekoladzie z malinami jest marakuja, a także buraki cukrowe, orzechy arachidowe, jakieś barwniki, substancje zapachowe itp. – ale ani śladu malin… Cóż. Dziwiło go tylko, że nie ma koperku, ani szczawiu.
Buraki, czy marakuję w czekoladzie malinowej można potraktować jako swoisty akcent humorystyczny, gorzej jednak z substancjami, barwiącymi zapachowymi, utrwalaczami…
Generalnie, im krótsza lista składników tym lepiej. I ważne, żeby w składzie był cukier, nie zaś syrop glukozowo-fruktozowy, substancja ta k powszechna i ważna dla naszego zdrowia, że chyba wkrótce poświęcę jej osobny wpis.

powrót do
Słodycz gorzkiej czekolady

Słodycz gorzkiej czekolady

Dieta odchudzająca wcale nie musi oznaczać rezygnacji z wszystkiego, co przyjemnie słodkie. To z pewnością dobra wiadomość dla łakomczuchów, którzy wiedzą, że powinni schudnąć, lecz nie podejmują wysiłku w przekonaniu, że będą zmuszeni do odrzucenia wszelkich słodyczy. Drugą dobrą wiadomością jest dopuszczalność czekolady w diecie, co szczególnie cieszy mojego męża. On nadal uważa, zwłaszcza gdy czekolada rozpływa mu się w ustach, że wkład rodziny von Houten oraz R. Lindta w rozwój cywilizacji jest większy niż Kopernika, Nobla, Edisona, czy (zwłaszcza) Alexandra Grahama Bella. Zaś tabliczka czekolady ( po raz pierwszy uzyskał ją w XIX w. Francis Fry) jest daleko bardziej przydatnym wynalazkiem niż odkurzacz, telewizor, internet, telefony komórkowe lub inne smartfony razem wzięte. Cały mój mąż.

Trzecia wiadomość – może i nieco gorsza: w trakcie odchudzania można dopuścić wprawdzie czekoladę, ale tylko gorzką, którą nie każdy lubi. Jednak historia Darka stanowi tu pewne pocieszenie. Jak już pisałam, był on znanym pogromcą hurtowych ilości wyrobów cukierniczych, w tym i czekolady. Jadał wszakże tylko mleczną. Zakrawa to na chichot historii, jednak od trzech lat zupełnie mu się odmieniło. Mleczną czekoladę całkowicie ignoruje.
Mimo że w odchudzającej diecie można włączyć do jadłospisu gorzką czekoladę – nie od razu zdecydowałam się na ten krok. Przyczyną było łakomstwo Darka (nie dopuszczał myśli, że można sobie „coś słodkiego” zostawić na później), no i ta jego podwyższona glukoza.
W zamian za słodycze zaproponowałam mu jogurty typu greckiego. Zawierają one wprawdzie niekoniecznie pożądaną dla cukrzyka fruktozę, jednak jak się okazało, skutecznie neutralizowało ją białko. Darek zjadał nieraz i 3-4 jogurty dziennie, nie odnotowując przy tym znaczącego wzrostu poziomu cukru we krwi. Dodatkowo jeszcze wspomagał się chrupkim pieczywem, traktując je jak ciastka.
Dopiero po kilku miesiącach, gdy glukometr regularnie pokazywał wyniki w normie, ja zaś uznałam, że tempo utraty wagi Pana Męża (dość wysokie zresztą) ostatecznie się ustabilizowało – czekolada (oczywiście gorzka) zagościła w naszym domu.


Ten przymusowy efekt abstynencji przyniósł dodatkowo 2 niespodziewane rezultaty. Pan Mąż nie rzuca się już jak szaleniec na  całą tabliczkę, zadowalając się  dwoma tafelkami (później zezwoliłam na 4; dzisiaj to 4-8 kostek), a ponadto przestał mieć upodobanie w innych łakociach. I dobrze, bo ze wszystkich słodyczy czekolada gorzka ma najniższe IG (czyli, przynajmniej teoretycznie, powinna powodować najmniejsze wyrzuty cukru. I rzeczywiście. Jak dotąd wygląda na to, że większe od wyrzutów cukru są wyrzuty sumienia imć Dariusza – po zjedzeniu dozwolonej porcji owej czekolady właśnie).

Natknęłam się także na – pochodzącą z kilku źródeł – informację o jej  pozytywnym wpływie na metabolizm. Gdy podzieliłam się swą wiedzą z Darkiem, potraktował to jak cenne odkrycie, rozpromienił się szeroko – i bardzo z siebie zadowolony, oznajmił, że skoro nawet jedna kostka przyśpiesza ów metabolizm, to – gdy poczęstuje się od razu 3 tabliczkami, jego metabolizm nabierze prędkości bolidu podczas wyścigów Formuły 1, więc on sam jeszcze piękniej schudnie. Odparłam, że nie może przesadzać, bo jak zje za dużo, schudnie w takim tempie, że po 3 godzinach będzie przypominać szkielecik lub egipską mumię, albo inny akacjowy listek na wietrze… I tak sobie od czasu do czasu rozmawiamy. I dobrze, bo takie dialogi z przymrużeniem oka, dość głupawe w swej prostocie  – dają namiastkę normalności, pozwalają unikać uczucia katowania się,  przykrej konieczności ciągłych wyrzeczeń i ograniczeń, misji do spełnienia, przymusu – czyli tego wszystkiego, co jest wrogiem nr 1 odchudzających się lub przebywających na każdej z diet. Brzmi prawie jak bluźnierstwo, ale to jest chyba główną zaletą czekolady, jako elementu odchudzania.

Jaką czekoladę wybrać?
Czekolada – ale jaka? (kryteria wyboru)
Zalety gorzkiej czekolady
Dieta czekoladowa