O epidemii cukrzycy

Cywilizacyjna, przewlekła, uważana za pierwszą niezakaźną epidemię na świecie. Zaniedbana, bywa wredna, dając szereg pozornie niezwiązanych powikłań. Jej zdefiniowaną przyczyną są wszelkie niekorzystne zmiany stylu życia: stres, śmieciowe śniadania, obiady i kolacje „byle szybciej, byle więcej, byle co”, wszelkie potrawy-gotowce wraz z całą tą zawartą w nich tablicą Mendelejewa, swoista aktywność fizyczna przy laptopie lub smartfonie (np. gra w FIFĘ 200x po sieci lub OFFLINE) i tak dalej, i tak dalej.
Cywilizacyjna, przewlekła, uważana za pierwszą niezakaźną epidemię na świecie. Wzbudza kontrowersje.  Środowisko medyczne bije na alarm. Wg danych WHO, ok. 422 miliony ludzi choruje na cukrzycę (2014 r), zaś tendencje wzrostowe są raczej koszmarne . Oponenci odpowiadają, że i owszem , ale wśród owych chorych można wyodrębnić grupę 179 milionów obywateli naszej planety, którzy jeszcze o tym nic nie wiedzą. Że są chorzy. Potwierdzają więc sentencję mojej Ulubionej Pani Doktor (kardiologa zresztą), że nie ma ludzi zdrowych, są tylko nieprzebadani…  I tak rodzą się podejrzenia o manipulowanie danymi, prowadzenie swoistej gry marketingowej, stwarzanie atmosfery zagrożenia, obliczone na pozyskanie większej liczby pacjentów.
Zwraca się przy tym uwagę na obniżenie dopuszczalnego progu poziomu glukozy. Dziś wynosi on 100 mg/dL na czczo, podczas gdy niegdyś kształtował się ponoć na poziomie 120. Sam odnoszę  niejasne wrażenie, że gdy przed laty chciano „wrobić mnie w cukrzycę” –  była mowa o owych 120 mg/dL. I tu podejrzenie pada na koncerny farmaceutyczne, z przyczyn oczywistych dążące do zwiększenia liczby chorych…
Ale prawdę powiedziawszy, czy ma to znaczenie? Że normy te obniżono, nawet pod naciskiem producentów specyfików antycukrzycowych? A może obecne ustalenie takiego właśnie poziomu cukru dla zdrowego człowieka to rzeczywiście wynik dokładniejszej diagnostyki i badań, prowadzonych bardziej zaawansowanymi technikami?
Spójrzmy na problem trochę inaczej. Każdy z nas, dumnych posiadaczy cukrzycy typu 2 przekroczył kiedyś poziom 100 i nie zrobiło to na nim wrażenia, może nawet nie zauważył, bo niczego nie badał… Potem było 120 – któremu towarzyszyło dalsze bagatelizowanie problemu… A potem wyżej i wyżej…  Aż w końcu, uppps! Przebudzenie wiosny. I w tym momencie naprawdę już nie ma znaczenia, czy normą dla zdrowego organizmu jest 100, czy 120mg/dL glukozy mierzonej na czczo.
Zupełnie nie chodzi o to, żeby się straszyć. Po co jednak wysłuchiwać od lekarza ” a gdzie pan był, gdy…?” lub „to teraz pan przychodzi?”, zwłaszcza że to nie są dobre pytania, bo zwiastują stan poważny i perspektywę niezłych kłopotów.
Zupełnie nie chodzi o to, żeby się straszyć. Zwłaszcza, że można nie bagatelizować podwyższonej glukozy i zmienić zaledwie kilka rzeczy w swoim życiu. I naprawdę, po jakimś czasie stają się one normalnością tak, że człowiek nie musi  już myśleć, czy ma, czy też nie ma cukrzycy. I żyje sobie całkiem normalnie…
Nie ma co pisać o skutkach nieleczonej cukrzycy, dostępnych materiałów na ten temat jest sporo…  Znałem jednak kilka osób, które uniknęły cukrzycowej ślepoty i amputacji kończyn. Tylko dlatego, że wcześniej dopadł je wylew…
Pamiętajmy o tym, nim zbagatelizujemy cukrzycę.