Zalety gorzkiej czekolady

Dlaczego warto jeść gorzką czekoladę podczas stosowania diety odchudzającej?
Z kilku powodów:

  • pomaga psychicznie, zmniejszając stres, który towarzyszy (zwłaszcza łakomczuchom) podczas stosowania diet na odchudzanie,
  • hamuje apetyt na potrawy słodkie, tłuste i słone (tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze),
  • daje uczucie sytości na dłuższy czas,
  • posiada pewne właściwości odchudzające
  • przyspiesza metabolizm, co powoduje lepsze spalanie tłuszczu,
  • zmniejsza odkładanie się tłuszczu w okolicach talii i brzucha,
  • zawiera teobrominę i teofilinę — substancje, które ułatwiają spalanie tkanki tłuszczowej,
  • zawiera kofeinę — substancję pobudzającą, która daje energię do intensywnych ćwiczeń fizycznych i przyspiesza metabolizm kwasów tłuszczowych,
  • zawiera błonnik pokarmowy (około 10 gramów w 100 gramach czekolady),
  • zawiera przeciwutleniacze, które poprawiają pracę naczyń krwionośnych, a w rezultacie minimalizują ryzyko powstawania zakrzepów,
  • poprawia krążenie krwi,
  • usprawnia funkcjonowanie serca,
  • ma pozytywny wpływ na układ nerwowy,
  • ma niski indeks glikemiczny, dlatego następstwem jej zjedzenia jest wolne tempo wzrostu poziomu cukru we krwi,
  • hamuje procesy starzenia dzięki właściwościom antyoksydacyjnym.

    powrót do

    Słodycz gorzkiej czekolady

Czekolada – ale jaka? (kryteria wyboru)

Czekolada czekoladzie nie jest równa.  Znalazłam kilka kryteriów wyboru tej dobrej i postanowiłam je skonfrontować z naszymi spostrzeżeniami:

Dobrej jakości czekolada zawiera cukier, nie zaś syrop glukozowo-fruktozowy.
Bezspornie. Kupujemy tylko te słodzone cukrem, nie zaś innymi substancjami słodzącymi (choćby nawet były fit lub dedykowane tylko dla diabetyków). Przy czym czekolada gorzka
w porównaniu z innymi słodyczami tego cukru zawiera relatywnie najmniej.
Powinna zawierać minimum 70% kakao, najlepiej jednak 90 - 99%.
Preferujemy czekolady o zawartości kakao 81 -85% i wyższej. Biorąc pod uwagę wcześniejsze zamiłowania słodyczowe Pana Męża oraz potencjalną skłonność jego glukozy do wylatywania ponad poziomy uznałam, że proponowanie mu czekolad 70% nie gwarantuje, że nie sięgnie ponownie po czekoladki mleczne. Wyższa zawartość kakao, a niższa cukru spowodowała, że po okresie abstynencji i wdrażania się do jadania czekolady 83% - gorzka czekolada jest dla niego słodka, zaś mleczna - zbyt słodka... Można? Można.
Powinna rozpływać się w ustach.
Z tym generalnie jest problem. Odnoszę wrażenie, że dzisiejsze czekolady są o wiele bardziej kleiste i oleiste niż jeszcze 15-20 lat temu. Może to zasługa dodawanego oleju sojowego czy palmowego? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby występowały w składzie czekolad wcześniej... A składy produktów czasem czytywałam, choć w nieco innym niż dzisiaj celu... Bardziej z ciekawości..
W każdym razie nie widzimy tu specjalnej róznicy pomiędzy markowymi czekoladami Lindt i belgijskimi z jednej strony, a tańszymi hipermarketowymi markami własnymi- z drugiej. Pionierem nowej technologii wzbogacania czekolady olejami była, jak mi się zdaje, jeszcze jugosłowiańska firma Kras i jej wyroby z serii Tom i Jerry - już lekko kleiste. Ale panował wtedy kryzys (lata 80-te XXw.), człowiek nie wybrzydzał, nie gardził nawet wyrobami czekoladopodonymi, mającymi się do czekoladowych mniej więcej tak, jak krzesło do krzesła elektrycznego.
Dobrej jakości gorzka czekolada ma błyszczącą powierzchnię.
Chyba tak; nie jesteśmy jednak aż takimi koneserami, żeby to dostrzegać.
Dobrej jakości gorzka czekolada pachnie czekoladą, a nie kawą.
Trudno powiedzieć... Kawa teraz też pachnie nieco inaczej niż dawniej. Z pewnością jednak nie są to zapachy pamiętane z dzieciństwa.
Po jej przełamaniu miejsce złamania jest gładkie.
Jest to dla nas zbyt subtelne. Najczęściej odłamują nam się nierówne tafelki, więc nie mówmy o gładkich.
Pod wpływem wahań temperatury nie pokrywa się białym nalotem, wykrystalizowanym tłuszczem ( a to może świadczyć albo o niewłaściwym przechowywaniu, albo o kiepskiej jakości użytego do produkcji kakao).
Wydaje mi się, że to dość zwodniczy wyróżnik, gdyż producenci dokładają wszelkich starań, by zjawisko pojawiania się nalotu wyeliminować - bez stosowania kakao w pierwszym gatunku.
Czekolada należy do produktów, które - wg Belgijskiej Agencji ds. Żywności, mogą być spożywane, mimo że przekroczyły datę ważności (do 2 miesięcy po upływie terminu, pod warunkiem odpowiedniego przechowywania w suchym, zaciemnionym miejscu i w szczelnym opakowaniu.Czekoladę można ponadto zamrozić, jednakże przed upływem terminu przydatności do spożycia.
Zupełnie się z tym nie zgadzamy. Uważamy, że pożądane walory smakowe czekolady zaczynają zanikać już w okresie ostatnich 3 miesięcy przed upływem okresu ważności (staje się jakby bardziej mdła i oleista). Może to tylko subiektywna ocena - w każdym razie do koszyka wrzucamy tylko te czekolady, którym do przekroczenia okresu ważności brakuje min. 6 miesięcy. I wydaje nam się, że mają i lepszy smak, i lepszą konsystencję.

powrót do
Słodycz gorzkiej czekolady

Jaką czekoladę wybrać?

Najlepiej dobrą 🙂 .Smaczną, Świeżą. I taką nie za bardzo tuczącą. Najlepiej zatem sięgać po czekoladę o jak największej zawartości kakao, mimo iż początkowo może to budzić sprzeciw naszych kubków smakowych, nie zawsze lubiących cierpkie słodycze.
Jednak takie czekolady są, jeżeli można tak powiedzieć – zdecydowanie najzdrowsze. Mają stosunkowo niskie IG (spośród słodyczy gorzka czekolada zawiera najmniejszą ilość cukru), co, zwłaszcza dla diabetyków wcale nie jest takie najgorsze, gdyż po jej zjedzeniu poziom cukru we krwi wzrasta stosunkowo wolno. Zawarte w nich kakao wydatnie ponoć wspomaga procesy metaboliczne, dzięki błonnikowi, kofeinie i jakiemuś tajemniczemu zwiazkowi roślinnemu, epikatechinie (jak ktoś kiedyś zgrabnie go nazwał), wspomagajacej intensywność wytwarzania energii niezbędnej do spalania zbędnych kalorii.
Epikatechina jest zarazem przeciwutleniaczem, a ponadto ma niwelować skutki udaru mózgu (niestety, w mlecznej czekoladzie prawie nieobecna, z racji cierpkiego smaku usuwa się ją w procesie produkcji, a ponadto niweluje ją mleko). I są to chyba wystarczająco ważkie argumenty, uzasadniające preferowanie czekolady gorzkiej, kosztem wyrobów z czekolady mlecznej, czekolad z dodatkami (orzechy, migdały, rodzynki itp.) i słodkimi posypkami (np karmel), a zwłaszcza czekolad nadziewanych.
Czekolady nadziewane mogą być przyczyną niejednej niespodzianki natury, można powiedzieć egzystencjalnej… Mąż kiedyś zaczął studiować skład jakiejś takiej czekolady z kawałkami malin, przybierając minę, jaką zapewne miał Witkacy, przeżywający zdumienie metafizyczne, wynikające z odkrycia faktu swojego istnienia. Gdy zainteresowałam się tym dość osobliwym wyrazem twarzy Darka, wyjaśnił, że w czekoladzie z malinami jest marakuja, a także buraki cukrowe, orzechy arachidowe, jakieś barwniki, substancje zapachowe itp. – ale ani śladu malin… Cóż. Dziwiło go tylko, że nie ma koperku, ani szczawiu.
Buraki, czy marakuję w czekoladzie malinowej można potraktować jako swoisty akcent humorystyczny, gorzej jednak z substancjami, barwiącymi zapachowymi, utrwalaczami…
Generalnie, im krótsza lista składników tym lepiej. I ważne, żeby w składzie był cukier, nie zaś syrop glukozowo-fruktozowy, substancja ta k powszechna i ważna dla naszego zdrowia, że chyba wkrótce poświęcę jej osobny wpis.

powrót do
Słodycz gorzkiej czekolady

Słodycz gorzkiej czekolady

Dieta odchudzająca wcale nie musi oznaczać rezygnacji z wszystkiego, co przyjemnie słodkie. To z pewnością dobra wiadomość dla łakomczuchów, którzy wiedzą, że powinni schudnąć, lecz nie podejmują wysiłku w przekonaniu, że będą zmuszeni do odrzucenia wszelkich słodyczy. Drugą dobrą wiadomością jest dopuszczalność czekolady w diecie, co szczególnie cieszy mojego męża. On nadal uważa, zwłaszcza gdy czekolada rozpływa mu się w ustach, że wkład rodziny von Houten oraz R. Lindta w rozwój cywilizacji jest większy niż Kopernika, Nobla, Edisona, czy (zwłaszcza) Alexandra Grahama Bella. Zaś tabliczka czekolady ( po raz pierwszy uzyskał ją w XIX w. Francis Fry) jest daleko bardziej przydatnym wynalazkiem niż odkurzacz, telewizor, internet, telefony komórkowe lub inne smartfony razem wzięte. Cały mój mąż.

Trzecia wiadomość – może i nieco gorsza: w trakcie odchudzania można dopuścić wprawdzie czekoladę, ale tylko gorzką, którą nie każdy lubi. Jednak historia Darka stanowi tu pewne pocieszenie. Jak już pisałam, był on znanym pogromcą hurtowych ilości wyrobów cukierniczych, w tym i czekolady. Jadał wszakże tylko mleczną. Zakrawa to na chichot historii, jednak od trzech lat zupełnie mu się odmieniło. Mleczną czekoladę całkowicie ignoruje.
Mimo że w odchudzającej diecie można włączyć do jadłospisu gorzką czekoladę – nie od razu zdecydowałam się na ten krok. Przyczyną było łakomstwo Darka (nie dopuszczał myśli, że można sobie „coś słodkiego” zostawić na później), no i ta jego podwyższona glukoza.
W zamian za słodycze zaproponowałam mu jogurty typu greckiego. Zawierają one wprawdzie niekoniecznie pożądaną dla cukrzyka fruktozę, jednak jak się okazało, skutecznie neutralizowało ją białko. Darek zjadał nieraz i 3-4 jogurty dziennie, nie odnotowując przy tym znaczącego wzrostu poziomu cukru we krwi. Dodatkowo jeszcze wspomagał się chrupkim pieczywem, traktując je jak ciastka.
Dopiero po kilku miesiącach, gdy glukometr regularnie pokazywał wyniki w normie, ja zaś uznałam, że tempo utraty wagi Pana Męża (dość wysokie zresztą) ostatecznie się ustabilizowało – czekolada (oczywiście gorzka) zagościła w naszym domu.


Ten przymusowy efekt abstynencji przyniósł dodatkowo 2 niespodziewane rezultaty. Pan Mąż nie rzuca się już jak szaleniec na  całą tabliczkę, zadowalając się  dwoma tafelkami (później zezwoliłam na 4; dzisiaj to 4-8 kostek), a ponadto przestał mieć upodobanie w innych łakociach. I dobrze, bo ze wszystkich słodyczy czekolada gorzka ma najniższe IG (czyli, przynajmniej teoretycznie, powinna powodować najmniejsze wyrzuty cukru. I rzeczywiście. Jak dotąd wygląda na to, że większe od wyrzutów cukru są wyrzuty sumienia imć Dariusza – po zjedzeniu dozwolonej porcji owej czekolady właśnie).

Natknęłam się także na – pochodzącą z kilku źródeł – informację o jej  pozytywnym wpływie na metabolizm. Gdy podzieliłam się swą wiedzą z Darkiem, potraktował to jak cenne odkrycie, rozpromienił się szeroko – i bardzo z siebie zadowolony, oznajmił, że skoro nawet jedna kostka przyśpiesza ów metabolizm, to – gdy poczęstuje się od razu 3 tabliczkami, jego metabolizm nabierze prędkości bolidu podczas wyścigów Formuły 1, więc on sam jeszcze piękniej schudnie. Odparłam, że nie może przesadzać, bo jak zje za dużo, schudnie w takim tempie, że po 3 godzinach będzie przypominać szkielecik lub egipską mumię, albo inny akacjowy listek na wietrze… I tak sobie od czasu do czasu rozmawiamy. I dobrze, bo takie dialogi z przymrużeniem oka, dość głupawe w swej prostocie  – dają namiastkę normalności, pozwalają unikać uczucia katowania się,  przykrej konieczności ciągłych wyrzeczeń i ograniczeń, misji do spełnienia, przymusu – czyli tego wszystkiego, co jest wrogiem nr 1 odchudzających się lub przebywających na każdej z diet. Brzmi prawie jak bluźnierstwo, ale to jest chyba główną zaletą czekolady, jako elementu odchudzania.

Jaką czekoladę wybrać?
Czekolada – ale jaka? (kryteria wyboru)
Zalety gorzkiej czekolady
Dieta czekoladowa

Piernik – Sknerus

Składniki
2 szklankimąka żytnia
12 dagmargaryna
1 szklanka
(niepełna)
cukier
2 szt.jajka
4 łyżkipowidła śliwkowe
3 łyżkikakao
1 op.przyprawa do piernika
1 szklankamleko 2% ( w temperaturze pokojowej)
1 łyżeczkasoda
bakalie
Sposób przyrządzania:
mąkę przesiać z sodą, dodać kakao i przyprawę do piernika; starannie wymieszać
margarynę roztopić i przestudzić
jaja dokładnie umyć i wraz z cukrem ubić na puszystą masę
naprzemiennie, porcjami dodawać mleko i mąkę z przyprawami, kakao i sodą, mieszając łyżką
dodać powidła i wymieszać
na końcu dodać tłuszcz i wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji
dodać bakalie i wymieszać
gotowe surowe ciasto wlać do formy, wyłożonej papierem do pieczenia
piec w piekarniku, w temperaturze 180 stopni C przez 1h.
po wystygnięciu można np polać polewą czekoladową

Smacznego!!!!

powrót do
Ciasta – dla łasucha

Ciasto z jabłkami

Składniki
ok.75 dagszara reneta
2 szklankimąka pszenna
25 dag
(1 kostka)
margaryna
3/4 szklankicukier
4 szt.jajka
1 łyżeczkaproszek do pieczenia
bułka tarta, cynamon do jabłek + sok z cytryny
Sposób przyrządzania:
jabłkajabłka umyć, obrać pokroić na cząstki, wydrążyć gniazda nasienne; ułożyć w misce, skropić sokiem z cytryny (nie ciemnieją), posypać 1 -2 łyżkami bułki tartej, wymieszać; posypać cynamonem i ponownie wymieszać; odstawić.
przygotowanie ciastamargarynę roztopić i przestudzić
jajka starannie umyć; po rozbiciu - żółtka oddzielić od białek
ubić pianę z białek, w trakcie ubijania stopniowo dodawać cukier, a na końcu żółtka; ubić na puszystą masę.
mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia
tak przesianą mąkę dodawać do ubitej masy, delikatnie mieszając łyżką
na końcu dodać tłuszcz i ponownie delikatnie wymieszać - do uzyskania jednolitej konsystencji
na wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę wylać połowę masy, ułożyć jabłka (dość grubą warstwę) i zalać resztą ciasta
pieczeniepiec w nagrzanym do 180 stopni C piekarniku przez ok. 1h.
po wystygnięciu można np posypać cukrem pudrem

Pamiętajmy, żeby zachować umiar 🙂


Smacznego!!!

powrót do
Ciasta – dla łasucha

Jego Dostojność Brzuch

To najpoważniejszy powód naszych odchudzań, główny aktor spektakli pod tytułem Moja dieta redukcyjna. Brzuch. Najtrudniejsze miejsce do odchudzenia. Krnąbrny, uparty, odporny na nasze wysiłki tak bardzo, że został wyodrębniony jako oddzielny problem odchudzania. Nadmiar brzusznej tkanki tłuszczowej doczekał się specjalistycznej nazwy zespołu MONW. Znany jest także jako swojska Oponka, zagadnienie na tyle istotne, że należy mu poświecić więcej uwagi.
Problem dotyczy, jak już wspomnieliśmy, coraz większej grupy, głównie panów – tendencje jednak się zmieniają, co niewątpliwie jest ciemną stroną równouprawnienia. Drastycznie obniża się także (podobnie jak w przypadku celulitu) granica wieku nosicieli Oponek.
Otyłość brzuszna. Aż do znudzenia wskazywana jako źródło naszych problemów z nadciśnieniem, wchłanianiem cukru, cholesterolem… Przyczyna  tzw. zespołu metabolicznego, który choć tajemniczy i niejasny – sam w sobie nie jest jeszcze chorobą , jest za to bardzo znaczącym krokiem ku miażdżycy i cukrzycy t2.  To na początek. Litania nieciekawych, hipotetycznych skutków przewlekłej Oponki jest znacznie dłuższa: większe ryzyko zawału serca oraz udaru mózgu, zwyrodnienia kręgosłupa, otłuszczenie narządów wewnętrznych, co z kolei może już być początkiem podróży ku nowotworom trzustki, wątroby, jelita grubego… Może Oponka to nie tylko mankament psychologiczno-estetyczny…
Dość już tych kasandrycznych wizji. Chyba lepiej, zamiast rozglądać się za wygodną dębową trumienką – poświęcić trochę czasu i energii na zwalczenie Oponki?Rzecz niepokojąca, można mieć całkiem szczupłą sylwetkę, wskaźnik BMI nie budzi zastrzeżeń nawet radykałów odchudzania ( a jest dla nich mniej więcej tym, czym Pytia delfijska dla starożytnych Greków, Absolut dla filozofów lub koneserów alkoholu etylowego, czy wreszcie  światło bramki dla tuzów komentatorki piłkarskiej), a jednak… W każdym razie dodatkowo uzasadnia konieczność używania centymetra krawieckiego, a także przeprowadzenie od czasu do czasu badania składu ciała. Badanie to wymaga wgramolenia się na machinę podobną zupełnie do wagi, oceniającą zawartość tłuszczu, wody i mięśni w naszym ciele. Całkowicie bezpieczne – jedynym zagrożeniem dla nas jest wynik, który nie zawsze może wprawić w dobry humor. Podobnie zresztą jak i wyniki pomiarów centymetrem, przeprowadzanych chcąc nie chcąc w talii. Jeśli nasz obwód jest mniejszy niż 80 cm (u mężczyzn 90) – można iść na pizzę lub zjeść  drobny torcik orzechowy.
Jeżeli mieścimy się między 80-87 cm (zaś u mężczyzn 90-94) – to mamy nadwagę, gdy jest równy lub przekroczy 88 cm (u mężczyzn 94) – to już jest red allert, otyłość brzuszna.
W takim wypadku nie zostaje nic innego, jak ograniczyć spożycie, a ponadto radośnie przywitać koleżanki i kolegów na siłowni, tudzież wiewiórki w parku. Niestety, takie są prawa rynku.

Pieczeń rzymska

2 foremki aluminiowe
Składniki
1,5 kgchuda łopatka wieprzowa
2 szt.nieduże cebule
1 ząbekczosnek
wg upodobańprzyprawy: 18 ziół ojca Mateusza, pieprz,
1-2 szt.jajka
1 szt.czerstwa bułka (dowolna - może być żytnia lub grahamka)
Sposób przyrządzania:
mięso kroimy w kawałki, usuwamy tłuszczyk,
obieramy cebulę, czosnek przeciskamy przez praskę
bułkę moczymy w ciepłej, przegotowanej wodzie i odciskamy
mięso, cebulę i bułkę mielimy w maszynce do mięsa
do tak uzyskanej masy wbijamy umyte wcześniej jajka, dodajemy czosnek, zioła, pieprz;
można dodać odrobinę soli
masę wyrabiamy ręką, aż będzie jednolita
nakładamy do aluminiowych foremek i wstawiamy do piekarnika, nagrzanego na 180 stopni C.
pieczemy ok. 1,5 godziny
Po wyciągnięciu odlewamy resztę płynnego tłuszczu i odstawiamy do wystygnięcia

Pieczeń jest doskonałym dodatkiem do chleba. Można ją podawać na ciepło z sosami grzybowym, pieczarkowym, pomidorowym – jako danie obiadowe.

Smacznego!!!

Dania mięsne – troszeczkę inaczej

Sałatka paprykowo-selerowa

2 porcje
Składniki
2-3 szt.papryki czerwone
1-2 łodygiseler naciowy
5-6 szt.rzodkiewki
wg upodobańprzyprawa do sałatek, pieprz, natka pietruszki
2-3 łyżkiolej lniany
Sposób przyrządzania:
paprykę kroimy w cząstki, seler w półksiężyce, rzodkiewki w ósemki
układamy w salaterce
posypujemy przyprawą do sałatek, natką pietruszki, pieprzem
całość dokładnie mieszamy
przed podaniem polewamy olejem lnianym

Smacznego!
Surówki i sałatki

Mix sałat z oliwkami i fetą

2 porcje
Składniki
1 opakowaniedowolna sałata mix (z rukolą, roszponką itp.)
1 opakowanieser twardy - typu feta light (lub dowolny pleśniowy)
wg uznaniaoliwki zielone w zalewie
1-2 szt.pomidory (mogą być pomidory suszone, w zalewie)
1-2 łyżeczkisłonecznik łuskany
wg upodobańdowolne przyprawy np. grubo mielony pieprz, ziołowa przyprawa do sałatek, czosnek niedźwiedzi itp
2-3 łyżkiolej lniany
Sposób przyrządzania:
Rozdrobnioną sałatę układamy na dnie naczynia
pokrojone w ćwiartki pomidory układamy równomiernie na sałacie, dodajemy słonecznik;
całość mieszamy
na wierzchu układamy pokrojony w kostkę ser
dodajemy sporo oliwek
całość posypujemy przyprawami
przed podaniem polewamy olejem lnianym

Sałatkę możemy podać na kolację z grzankami lub tostami z ciemnego pieczywa.

Smacznego!

Surówki i sałatki